Z Giżycka przez Saharę - rowery za 200 zł i ponad 1000 km afrykańskiej trasy

3 min czytania
Z Giżycka przez Saharę - rowery za 200 zł i ponad 1000 km afrykańskiej trasy

Dwaj podróżnicy z Giżycka wrócili z miesięcznej wyprawy, którą mierzyły się z piaskiem, upałem i długimi odcinkami bez cywilizacji. Zamiast drogich rowerów zabrali ze sobą sprzęt kupiony za symboliczną kwotę i - jak mówią - serce do podróży. Opowieść o Mauretanii miesza wrażenia z refleksją o gościnności i codziennym trawersie Sahary.

  • Z Giżycka na pustynię - jak zaczęła się wyprawa
  • Przez Mauretanię i słynny Iron train - miejsca, które zostały w pamięci
  • Wcześniejsza trasa - pięć krajów i setki miejsc spotkań

Z Giżycka na pustynię - jak zaczęła się wyprawa

W wyprawie wzięli udział Jakub Czetyrbok i Wojciech Piotrowski. Panowie ruszyli z prostym wyposażeniem i rowerami zakupionymi w Giżycku za 200 zł. Przez około miesiąc przemierzali Saharę, przejeżdżając łącznie ponad 1000 kilometrów — często po rozgrzanym piachu i długich, pozbawionych zabudowań odcinkach. Rowerowe etapy kończyły się spotkaniami z miejscowymi, którzy — jak opowiadają — wielokrotnie okazali im pomoc i gościnność.

“Największą trudnością wyprawy, były ogromne odległości między miastami oraz wysokie temperatury Sahary.”

  • Jakub Czetyrbok

Rowery, które towarzyszyły im przez pustynię, ostatecznie zostawili w Mauretanii — przekazali je osobom, które ich gościły podczas podróży.

Przez Mauretanię i słynny Iron train - miejsca, które zostały w pamięci

Trasa w Mauretanii obfitowała w kontrasty: od bezkresnych wydm po zabytkowe miasteczka. Podczas wyprawy podróżnicy przejechali fragment legendarnego mauretańskiego pociągu - Iron train - i odwiedzili święte miasta Chinguetti i Ouadanne. Z relacji wynika, że największe wrażenie zrobiła na nich przyjazność mieszkańców oraz obrazy stad wielbłądów przecinających pustynną drogę.

Wcześniejsza trasa - pięć krajów i setki miejsc spotkań

To nie była ich pierwsza podróż po Afryce Zachodniej. W opisie wcześniejszej, miesięcznej wyprawy z kwietnia, wymienili przejazd przez Sierra Leone, Guineę, Gwinee-Bissau, Gambię i Senegal — łącznie około 2000 kilometrów w regionie zachodniego wybrzeża. Wtedy też korzystali głównie z lokalnego transportu - zatłoczonych busów i shared-taxi - co pozwoliło im dotrzeć do miejsc poza utartymi szlakami i poznać zwyczaje wielu plemion.

“Przemieszczaliśmy się wtedy lokalnym transportem, czyli zatłoczonymi busami lub upakowanymi do granic możliwości shared-taxi.”

  • Wojciech Piotrowski

Ich podróże były mieszanką trekkingów, noclegów w namiocie i długich przejazdów, a każda trasa dawała możliwość wejścia w bliższy kontakt z lokalną kulturą.

Mieszkaniec Giżycka może z tej opowieści wynieść więcej niż obraz egzotyki - to także przypomnienie, że tanie rozwiązania i elastyczność logisticzna potrafią otworzyć drzwi do miejsc, które na pierwszy rzut oka wydają się trudno dostępne. Dla planujących podobną wyprawę warto pamiętać o przygotowaniu na upał i wielogodzinne etapy bez punktów zaopatrzenia, o szacunku dla lokalnych zwyczajów oraz o tym, że kontakt z ludźmi często jest największą wartością podróży.

na podstawie: Urząd Miejski Giżycko.

Autor: krystian